Zanim skończyłam moją krótką wypowiedź, ujrzałam jak Adagio idzie do jakiegoś drobno zbudowanego chłopaka z żółtawą karnacją i brązowo-czereśniowymi włosami, sięgającymi mu do ramion. Na głowie miał założoną zieloną czapkę. Miał na sobie również jasnozieloną kurtkę, a pod nią białą koszulę. Miał również dżinsowe spodnie i czarne trampki. Adagio chwyciła jego koszulę i warknęła do niego przez zaciśnięte zęby.
-Masz-mi-opowiedzieć-wszystko-o-tym-miejscu!
-Ehmm..- Chłopak miał już zwiewać, ale Sonata zaczęła cicho śpiewać. Chłopak zmienił swoją minę, z przerażonej, na zaciekawioną. Spojrzałam na nią z ulgą. Zobaczyłyśmy jakiś dziwny zielony, świecący dymek, który wlatywał do naszych naszyjników. Z każdym kłębkiem dymu, Sonata śpiewała coraz piękniej. Gdy to zauważyłam otwarłam szeroko oczy, a moje źrenice się powiększyły. Adagio puściła chłopaka. i przyglądała się temu z otwartą buzią. Moje fioletowe tęczówki zabłysły złowrogo. Uśmiechnęłam się niczym demon do Adagio, a ona odwzajemniła uśmiech. Również zaczęłyśmy śpiewać. W pewnym momencie chłopak ten zwariował i uciekł. My zaśmiałyśmy się tylko z pogardą.
-Czekaj- powiedziałam- przecież ten świat nie powinien mieć ani grama magii, czy to Ci się nie wydaje dziwaczne Adagio, że ulotniła się z niego jakakolwiek moc?
-Czy to ważne? Dzięki temu możemy zdobyć tyle mocy, że nikt i nic nas nie zatrzyma (♫Nic nie zatrzymaa naaaaas♫)
-Masz w sumie raaAAAA!
Coś mnie pociągnęło, w jakąś opuszczoną uliczkę. W sumie.. raczej ktoś
(wiem jakość 2/10, ale nie chciało mi się szukać zdjęć ;_;)
Wszystkie trzy zostałyśmy przyciągnięte do ściany przez dziewczynę. Wiała czerwone włosy z żółtymi pasemkami, różową bluzkę ze słońcem, pomarańczową spódnicę z żółtym i różowym paskiem, czarne kozaki z różowym 'płomieniem' oraz czarną skórzaną kurtkę z ćwiekami
-Kim jesteście?!- powiedziała
-Najpierw Ty powiedz!- powiedziała pewnie Adagio, a czerwono włosa się uśmiechnęła.
Mruknęła
-Podoba mi się- potem zaczęła mówić wyraźnie- nazywam się Sunset Shimmer - puściła nas i delikatnie się ukłoniła. Przez chwilę chciałam uciekać, jednak wydawało mi się, że nie warto.- kiedyś byłam uczennicą księżniczki Celestii. Jednak zrezygnowałam z jej nauk, gdy dowiedziałam się, że mogę osiągnąć coś więcej niż to co ona mi oferowała- zrobiłam troszkę ciekawskie oczy, czego na szczęście nie było widać przy mojej kamiennej twarzy.
-Co chcesz osiągnąć?- spytałam
- Chcę panować nad tym światem. Osobiście wolałabym nad Equestrią, ale muszę sobie najpierw tutaj wszystkich podporządkować. A Wy?
-My..- chciałam zacząć ale oczywiście panna 'moje plany są najlepsze' , czyt. Adagio, mi przeszkodziła
-To jest Aria-wskazała na mnie- A to Sonata. Ja jestem Adagio. Jesteśmy syrenami- Sunset otworzyła szeroko buzię, a ja ją skarciłam wzrokiem. Nie powinnyśmy mówić tego kim jesteśmy!
-T-tymi mistycznymi syrenami?..- zająknęła się [Sunset]
-Chyba długo się transportowałyśmy -powiedziała Sonata.
-Jak.. ja się tu przetransportowałam było jakieś 50 lat po śmierci Starswilla, a Wy zostałyście po..- przerwała gdy zobaczyła minę Adagio. Nienawidziła przegrywać. Zresztą - jak my wszystkie.- jak Was tu wysłał to minęło jakoś 100 lat.. Ja tu jakoś jestem 5 lat.., więc transporotowałyście się jakoś 105 lat?!
Zrobiłyśmy wielkie oczy.
105 lat? Tyle to my żyłyśmy w Equestrii, a przez ten czas dużo zrobiłyśmy .. (może napiszę kiedyś one shota o tym ;; dop.aut.)
-Pomożesz nam?-spytała Adagio. Cała nasza trójka zrobiła wielkie oczy.
-W czym mam niby pomóc wielkim syrenom- uśmiechnęłam się w duchu. Miło mi było, że ktoś doceniał naszą pracę siania zniszczenia w Equestrii.
-Nie mamy póki, co gdzie mieszkać i w ogóle nic nie mamy. Zanim zdobędziemy wystarczającą moc, żeby inni nam za coś płacili musimy coś ze sobą zrobić.- rzekła Adagio i uśmiechnęła się do nas chytrze. Ja odwzajemniłam uśmiech. Już wiedziałam co chciała osiągnąć. Będzie tylko naszą marionetką.
-To będzie dla mnie sama przyjemność-powiedziała z przesadnym akcentem. Chodźcie za mną.
*u Sunset *
-..i tu jest łazienka! To chyba wszystko..
-Dobrze dziękujemy.- powiedziała ze sztucznym uśmiechem Adagio.
-Może zamówimy pizze?
-Pizze?1- powiedziałyśmy wszystkie razem.- Co to jest?!
-Ach.. no tak.. to takie danie.. Ser, pomidory i inne dodatki na cieście drożdżowym.
-N-no m-możemy spróbować.
Podczas długich kłótniach Adagio z Sonatą, jaką pizze by chciały zrobiłam się głodna. Mi to było obojętne. W końcu troszkę zniecierpliwiona Sunset zadzwoniła po pizze. Czekałyśmy na nią 30 minut . Gdy jadłyśmy spojrzałam na zegar. Była 0:01.
-Który dzisiaj jest?- spytałam.
-11 lipca, a co?- powiedziała z pełną buzią Sunset.
Moje 210 urodziny. Wszystkiego najlepszego Aria. Adagio przełknęła pizze i krzyknęła.
-To Twoje urodziny! Wszstkiego najlepszego!- Sonata i Adagio uściskały mnie mocno. Kochałam te momenty.Mimo mojego obojętnego nastawienia do wszystkiego. Tylko w nasze urodziny ukazywałyśmy swoje prawdziwe twarze. Ja byłam najmłodsza z tej trójki. Pojawiła się mała łezka w moim oku. Czemu nie mogłyśmy być takie codziennie? Na całą sytuację patrzyła zaciekawiona Sunset.
-Dziękuję- szepnęłam radośnie.
Nagle usłyszałyśmy głośne stukanie w szybę. Odwróciłyśmy się wszystkie i zobaczyłyśmy .. sowę z listami?
W tych listach wyczułam coś.Coś czym okaże się nasza przyszłość.
=======================================================================
No
napisałam rozdział jejc:
i nie chce mi się pisać tego no;-;
Więc napiszę tylko, że jeśli podoba się rozdział i w ogóle to możecie polecać bloga innym c: Będzie mi miło ♥
Do zobaczenia ☻